Sobota, 21 grudnia 2024
Niewiele osób interesujących się zakładami bukmacherskimi, było w stanie przewidzieć wynik pierwszego meczu Polaków w ramach Eliminacji Mistrzostw Świata 2018, które odbędą się w Rosji. Mając na uwadze ostatnie Mistrzostwa Europy byliśmy pełni wiary, nadziei i optymizmu przed starciem z ekipą Kazachstanu, będącą kilkadziesiąt pozycji za nami w rankingu FIFA. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna i mecz zakończył się remisem 2:2, a wpływ na taki stan rzeczy ma nie tylko wynik, ale też sposób, w jaki Kazachowie doprowadzili do wyrównania.
Mecz wydawał się układać idealnie po naszej myśli. I choć większość zakładów bukmacherskich przewidywała zapewne strzelenie pierwszego gola przez Lewandowskiego lub Milika, to młody Bartosz Kapustka otworzył w 9 minucie wynik spotkania. Polacy grali mądrze, efektywnie i nieustannie przebywali w okolicach bramki Kazachów. Efektem tego był drugi gol w 35 minucie – tym razem Robert Lewandowski idealnie wykonał rzut karny, który wcześniej sam wywalczył. I wtedy zaczęły się schody…
Zupełnie nie wiadomo dlaczego pod koniec pierwszej połowy naszym reprezentantom odcięło przysłowiowy prąd. Być może wpływ na to miała sztuczna, na dodatek niezbyt dobrze przygotowana murawa (która jednak wcześniej nie stanowiła większego problemu), a być może ambicja Kazachstanu, który próbował rzucić się do huraganowego ataku. Dość powiedzieć, że w obronie zaczęły się mnożyć błędy, a rywale przeprowadzili pod koniec pierwszej połowy przebojową akcję środkiem pola zakończoną strzałem w słupek i zanotowali groźne dośrodkowanie i strzał głową, który doskonale wybronił Fabiański. W tej sytuacji przerwę powitaliśmy z ulgą…
Ale jeśli ktoś przewidywał, że od początku drugiej części gry coś się zmieni, to był w dużym błędzie. Nasi obrońcy grali coraz mniej poradnie, a w oczy rzucał się szczególnie niepewny Bartosz Salamon (który zastąpił bohatera Euro Michała Pazdana) oraz zwykle pożyteczny w ofensywnie, ale dający niewiele w obronie Maciej Rybus. Niestety, to w dużej mierze on przyczynił się do strzelenia obu bramek przez rywali. I choć zakłady bukmacherskie w ogóle nie przewidywały opcji wygrania przez Kazachstan jednej połowy w stosunku 2:0, to taka właśnie sytuacja miała miejsce. Najpierw nie upilnowaliśmy Chiżniczenki po lewej stronie pola karnego, a ten z trudem wepchnął piłkę do bramki obok wybiegającego Fabiańskiego, a później dośrodkowanie ze skrzydła przeciął nasz golkiper, ale… trafił w Kazacha, po czym piłka wturlała się do siatki. Nasi próbowali odwrócić losy meczu, ale zabrakło atutów w ofensywie, zwłaszcza w obliczu rozochoconych, grających coraz bardziej skutecznie i technicznie rywali.
Fani zakładów bukmacherskich zapewne byli bliscy zawału w momencie, gdy Siergiej Chiżniczenko strzelał Polakom drugiego gola, jednak trzeba uczciwie przyznać, że stało się tak na nasze życzenie. Nie tylko obrona zawaliła. Szczególnie sporo pretensji mieli kibice do Arkadiusza Milika, który w tym spotkaniu strzelił w słupek, poprzeczkę, a ponadto nie trafił w piłkę będąc kilka metrów przed bramką. Owszem, we wszystkich tych sytuacjach nowemu graczowi Napoli zabrakło trochę szczęścia, ale od snajpera wartego ponad 30 milionów euro wymaga się jednak wykorzystania przynajmniej jednej takiej okazji.
Warto również zastanowić się nad słusznością reakcji z ławki (a raczej jej brakiem). Mając w odwodzie dwóch snajperów będących w formie i strzelających ostatnio regularnie bramki w klubie (Teodorczyk i Wilczek), trener Adam Nawałka przy remisie 2:2 wpuszcza na boisko… Karola Linetty’ego, a więc defensywnego pomocnika, na dodatek ściągając z placu gry skrzydłowego. Czy na pewno tego potrzeba było kadrze w tamtym momencie?
Tragedii nie ma, ale falstart z Kazachstanu i stracone dwa punkty trzeba szybko nadrobić. Najlepiej już w październiku w meczu z Danią u siebie. Choć w tym spotkaniu żadne zakłady bukmacherskie już nie będą przewidywać tak wyraźnej roli faworyta dla Polaków…
Materiał partnera zewnętrznego
Komentarze (0)